niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 4 - W Mungu

James Potter wrócił po pięciu godzinach z uśmiechem na ustach.
- Oficer Potter gotowy do akcji. - powiedział z udawaną powagą, gdy tylko wszedł do Nory. Zdziwił się widząc grobowe miny wszystkich domowników. - Co się stało? - szepnął.
- Harry jest w Mungu... - wybełkotała Ginny wciąż trzęsąc się od płaczu. - Wyglądało to jakby Voldemort napadł na jego umysł. -
Słysząc to wziął garść proszku Fiuu i wszedł do kominka.
- Szpital Św. Munga! - krzyknął, po czym zniknął w szmaragdowych płomieniach.
Pojawił się w momencie, gdy Wybraniec właśnie się budził.
- Znów jestem w szpitalu. - Harry bardziej stwierdził niż zapytał, jego głos był kompletnie wyprany z wszelkich emocji, a oczy były puste. Wyglądał jak, ktoś kto się poddał.
- Co się stało Harry? - spytała Ruda troskliwie przytulając chłopca.
- Dostałem wiadomość od Voldemorta. -
- Czego ona dotyczy? - spytał James.
- Was. Powiedział mi, że was dorwie i zabije. - Harry zaczął płakać.
- Wszystko będzie dobrze synku... na pewno. - powiedziała kobieta ocierając mu łzy. - Tata został Aurorem ... -
Tu Złoty Chłopiec nie wytrzymał i zaczął krzyczeć, że właśnie Aurorzy są najbardziej zagrożeni na niebezpieczeństwo.
- Spokojnie Harry... Do czasu pokonania Voldemorta nie będę wysyłany na kto wie jakie misje. Na razie mam jedną. Mam być przy tobie. - uśmiechnął się. - Nawet, gdy wrócisz do Hogwartu. - dodał. - Aurorzy chcieli przydzielić kogoś, kto by cię bronił pojawiłem się ja i od razu mnie wyznaczyli. -
Nagle w oczach jedynego potomka Potterów na nowo pojawiła się nadzieja. Chłopak przeprosił za swoje zachowanie i przytulił się do rodziców.
- Mamy dla ciebie jeszcze kilka dobrych informacji. Od września będę asystentką Hogwarckiego Mistrza Eliksirów, a twój tata będzie prowadził dodatkowe lekcje z Obrony, na które z pewnością będziesz chciał uczęszczać. -
- To wspaniale! - ucieszył się. Bardzo się cieszył, że ma i będzie mieć przy sobie rodziców, których nie było przez piętnaście lat jego życia. Zaczął rozmyślać jak będzie wyglądała jego przyszłość. Ma przyjaciół, dziewczynę i kochających go rodziców. Mimo, że jest Wybrańcem, kimś niezwykłym wreszcie może chodź trochę pożyć normalnie, jak każdy inny dzieciak w jego wieku.
Po kilku dniach Harry został wypisany i wraz z tatą wrócił do Nory, gdzie czekali na niego najbliżsi. Pierwsza przywitała się z nim Ginny, która słysząc jego głos wybiegła z salonu i uwiesiła mu się na szyi obcałowując twarz przybysza, co z boku wyglądało bardzo komicznie.

CDN...
Wybaczcie długą nieobecność.
Miałam dużo nauki i dużo do napisania na innym blogu, na którym najbardziej się skupiam.
Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta i skomentuje!
Pozdro

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 3 - U Weasley'ów

- Molly udusisz nas... - powiedziała Lily z uśmiechem. Po chwili mama Rona wypuściła rodzinę Potterów z objęć.
- Wejdźcie kochani. - zaprosiła ich ze łzami w oczach.
- Dziękujemy... - odezwał się James.
- Za co? - zdziwiła się pani Weasley.
- Za wszystko, między innymi za opiekę nad Harrym... -
- Och... To nic wielkiego... Pamiętam jak dawno temu podszedł do mnie i grzecznie zapytał się jak dostać się na peron 9 i 3/4. Wspaniały chłopiec... - rozkleiła się Molly.
Harry siedział przy rodzicach ciesząc się każdą chwilą z nimi spędzoną.
- Harry! - zawołała Ginny, która ni stąd, ni z owąd pojawiła się w drzwiach pomieszczenia i szła w jego stronę. Ten szybko poderwał się z miejsca i również zaczął się do niej zbliżać. W końcu dotarli do siebie i pocałowali.
- Mamo, tato... to właśnie Ginny, moja dziewczyna. - uśmiechnął się obejmując rudowałosą ramieniem.
- Dzień dobry. -
- Witaj Ginny. Bardzo miło nam cię poznać. - rozpromieniła się Lily. Bardzo ucieszył ją widok szczęśliwego syna. Mama Harry'ego zaczęła rozmowę z Ginny, po której zrozumiała dlaczego jej syn wybrał właśnie tę. Była szczera i miała dobre serce. - Jesteście świetną parą. Harry perfekcyjnie wybrał. - mrugnęła.
- Było ciężko... Fanki widząc mnie z Ginny oszalały... - rzekł, a gdy tylko przypomniał sobie te wszystkie krępujące sytuacje wybuchnął śmiechem. - Zwłaszcza Ślizgonki. -
- Ach no tak! Przecież jesteś w Slytherinie. Dziwne, że Tiara nie przydzieliła cię do Gryffindoru. -
- Miała wątpliwości. Wahała się pomiędzy tymi dwoma domami i wyszło na to że jestem Ślizgonem. - uśmiechnął się. W głębi serca miał nadzieję, że rodzice nie zaczną drążyć tego tematu i wypominać mu, że wcale nie powinien się tam znaleźć. Odetchnął z ulgą, gdy zmienili temat. Rozmawiali to o miłostkach, to o quidditchu.
- Może chcielibyście zostać u nas do końca wakacji? - zaproponowała pani Weasley.
- O ile nie będziemy wam przeszkadzać... -
Harry poszedł do pokoju, który o dziwo teraz dzielił nie z Ronem, a Ginny. Rozpakował się i zasnął.
Następnego dnia...
- Powodzenia Jim! - zawołała Lily widząc, że James właśnie wychodzi.
- Gdzie poszedł tata? - spytał najmłodszy Potter.
- Do Ministerstwa. Chce znów podjąć pracę Aurora. - uśmiechnęła się.
- CO?! Nie... Tylko nie to... - rozpaczał Wybraniec.
- Co jest Harry? - spytała Ruda.
- Aurorzy są najbardziej narażeni na śmierć. Jeżeli coś stanie się tacie... ja... nigdy sobie tego nie wybaczę... - powiedział przez łzy. - Nie przeżyłbym kolejnej straty. - dodał po chwili.
Kobieta przytuliła syna pocieszająco.

CDN...
Wybaczcie, że rozdział kiepski, ale nagle przypomniałam sobie, że tu też warto coś napisać.:)
Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta i skomentuje :)

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 2 - Wyjaśnienia, przepowiednia i spotkanie przyjaciół...

- Hmm... Zacznijmy od tego feralnego dnia... gdy Peter nas zdradził i Voldemort przybył, by zabić Harry'ego. Walczyliśmy ile mogliśmy, ale nie oberwaliśmy Avadą! Przez chwilę słyszałam płacz, później straciłam przytomność. Najprawdopodobniej tuż po całym zajściu Albus przetransportował nas do Munga. Okazało się, że byliśmy w śpiączce. Dopiero wczoraj się wybudziliśmy. - tłumaczyła Lily ze smutkiem w głosie. Dzięki wspomnieniom syna dowiedziała się co przeżył, jak był traktowany... - Harry musisz odpocząć... - zwróciła się do syna łagodnym głosem.
Wybraniec skinął głową. Rzeczywiście czuł zmęczenie. Powoli wstał. Zachwiał się niebezpiecznie, po czym zemdlał.
- Harry! - zawołała Lily z przerażeniem. Tak bardzo się bała. James szybko podszedł do syna i wziął go na ręce po czym zaniósł do pokoju.
- Spokojnie... Nic mu nie będzie. Po prostu, to dla niego za dużo. - szepnął Syriusz.
- Na pewno to przyczyniło się w dużym stopniu... ale jest jeszcze coś... Z jego wspomnień można wywnioskować, że to z powodu niedożywienia. Był głodzony... przez Petunię. Jak ona mogła... Moja siostra... - rozpłakała się. - Z chęcią bym z wami jeszcze posiedziała, ale rozumiecie muszę teraz być z Harry'm... -
- To zrozumiałe. Leć. - uśmiechnął się Syriusz.
Lily natychmiast pobiegła na górę do pokoju syna. Usiadła na pobliskim krześle.
- Co jest? - spytała zmartwiona.
- Jest bardzo osłabiony, ma gorączkę. - szepnął.
Siedzieli przy nim, aż do świtu. Harry lekko zdezorientowany rozglądnął się po pomieszczeniu. Skąd on się tam wziął? Wysilił umysł i przypomniał sobie ostatnie wydarzenia. Uśmiechnął się szeroko widząc rodziców czuwających przy nim. Zawsze pragnął mieć przy sobie kogoś, kto go kocha, komu może się zwierzyć, wypłakać, przytulić. Kiedyś myślał, że to marzenie jest nie do spełnienia, lecz teraz wiedział, jak bardzo się mylił...
- Cześć synku. - przywitała go Lily odgarniając niesforne kosmyki włosów z jego czoła. Ten nie wiadomo czemu zaczął płakać. Kobita natychmiast przytuliła go. - Co się dzieje skarbie? - spytała zatroskana.
- Tak się cieszę, że jesteście tu ze mną... - szepnął płacząc.
- Już nigdy cię nie zostawimy. - rzekł Rogacz.
Wybraniec powoli zaczął się uspokajać w ramionach matki.
- Musimy ci coś ważnego powiedzieć... coś co Dumbledore przed tobą zatajał przez te wszystkie lata. Pamiętasz przepowiednię, która rozbiła się podczas twojej akcji w Ministerstwie? - spytał, a gdy uzyskał odpowiedź kontynuował - Znamy jej treść. Dyrektor nam powiedział. Oto jej treść:
"Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana...
Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna...
I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje...
Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
” -

- Wychodzi na to, że rzeczywiście jestem tym "Wybrańcem"... - szepnął
- Ach... jeszcze jedno. Rok szkolny zakończył się wcześniej... Zanim się obudziłeś przyleciała sowa z listem od Rona. Weasleyowie zapraszają cię do siebie dziś popołudniu. - James zmienił temat podając pergamin i pióro synowi, by napisał odpowiedź.
Cześć Ron!
Dzięki za zaproszenie. Na pewno przybędę, lecz nie sam. Wezmę ze sobą dwie osoby.  
Harry
Po zjedzeniu obfitego śniadania młody Ślizgon wraz z rodzicami teleportowali się niedaleko Nory.
- To my się schowamy. Niespodzianka, to niespodzianka. -
Jak powiedzieli, tak zrobili.
- Harry kochaneczku! Jak dobrze cię widzieć całego i zdrowego! - zawołała mama Rona przytulając nastolatka. - Słyszałam o tym ataku... Och... James? Lily? - wyjąkała na widok swych "nie żywych" przyjaciół.
CDN...
Wiem, wiem, wiem! Głupie! ;c
Z czasem się rozkręci i nie będzie takie nudne! Obiecuję :)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdzia 1 - Przybycie do Hogwartu

Zanim zacznę muszę poinformować, że zaszły pewne zmiany w Prologu (09/10.02.14r.). Chyba nie będę już nic zmieniać. A teraz przejdźmy do rozdziału:
*******************************************************

Dzień później...
Harry obudził się o dziwo bardzo wypoczęty, nic go nie bolało. Przez chwilę myślał, że to co działo się poprzedniego dnia było snem, jednak widząc obok te dwie najważniejsze osoby zmienił zdanie. To działo się na prawdę. Ma rodziców. Uradowany usiadł i ze zdziwieniem stwierdził, że nie potrzebuje już okularów, które leżały na stoliku obok jego łóżka.
- Cześć synku. - uśmiechnął się Rogacz. - Idź się przebrać. Tu masz rzeczy. - wskazał na małą stertę ubrań.
Harry poszedł do łazienki. Ogarnął się i przebrał po czym wyszedł.
- Wysłałem sowę do Dumbledore'a z prośbą o zwolnienie cię z ostatnich dwóch tygodni nauki, ale jak mi się wydaje będziesz chciał pożegnać się z przyjaciółmi? -
Wybraniec skinął głową, wziął garść proszku Fiuu, wszedł do kominka i zawołał: HOGWART. Podobnie jego rodzice. Cała trójka wylądowała w gabinecie dyrektora, gdzie na przeciw Albusa siedział Snape.
- Zobaczcie te wspomnienia. - powiedział podając fiolkę i wskazując na myślodsiewnię. - Będę albo w Wielkiej Sali, albo w Pokoju Życzeń. - szepnął po czym wyszedł kierując się w stronę WS*.
- Harry! - zawołała niebieskooka, długowłosa blondynka machając do niego - Meggy. O dziwo obok niej siedzieli: Ron - Gryfon i Hermiona - Krukonka.
- Cześć wam. - przywitał się.
- Myślałam, że jesteś w Mungu... - zaczęła Ślizgonka
- Byłem, ale mnie wypisali. Wiesz o tym, że moi rodzice tak na prawdę żyją? - powiedział.
Dziewczyna zaniemówiła. Słyszała o tym jak mugole traktowali Złotego Chłopca, że zawsze był sam, wszyscy wokół uważali go za przestępcę, czy za kogoś niezrównoważonego. Na dodatek ten stary trzmiel okłamywał go przez tyle lat!
- Gdzie teraz są twoi rodzice? - spytała Krukonka
- W gabinecie Dumbledore'a. Zgaduję, że urządzili tam niezłe przedstawienie... - zaśmiał się. - Acha zapomniałbym... nie będzie mnie do końca tego roku szkolnego. Przybędę dopiero na rozpoczęcie. Nie martw się Hermiono na pewno zaglądnę do książek... u Dursley'ów nie było to możliwe. Tak się cieszę. -
 - Z czytania książek? - zapytał zdezorientowany Gryfon
 - Ale z ciebie palant. Przecież odzyskał rodzinę! - powiedziała Hermi.
 - Och... muszę już iść. Do zobaczenia, być może w wakacje. Piszcie! - zawołał odchodząc w stronę państwa Potterów. W towarzystwie rodziców wyszedł z Wielkiej Sali. Jeszcze nigdy nie czuł się tak szczęśliwy jak teraz. Przypadkiem udało mu się dowiedzieć prawdy, którą Dumbledore przed nim zatajał. Gdyby nie rodzice od razu poddałby się tam - w Mungu. Nawet nie zauważył kiedy pojawili się w domu na Grimmauld Place 12.
- Rogacz? Ruda? - wykrztusił Syriusz, którego bardzo zdziwiła ich obecność. - Jak... wy... ale... Dumbledore mówił... - zaczął.
- Łapcio, żyjemy i mamy się świetnie. - powiedziała kobieta.
- Cześć Syriuszu! - zawołał Harry zza pleców rodziców.
- Witaj Harry. - przywitał go. - Chodźcie do salonu. Tam nam wszystko opowiecie. -
Syriusz zaprowadził ich do pomieszczenia, gdzie Tonks i Lupin dyskutowali o czymś zażarcie. Black chrząknął, obydwoje natychmiast zaprzestali rozmowy i odwrócili głowy w ich stronę. Wpatrywali się z szokiem w trójkę nowoprzybyłych postaci.
- Nie poznajecie starych przyjaciół? - spytał James.
- Rogacz? Lily? - szepnął oniemiały Remus.
- No nareszcie Luniaczku! - zaśmiał się
- Siadajcie, siadajcie i opowiadajcie! - odezwała się wreszcie Nimfadora.
CDN...
*WS - skrót od: Wielka Sala
Dziś również trochę dziwnie... wiem przegięłam z dialogami, ale nim sobie wszystko wyjaśnią będzie ich dużo... ;//
Proszę o komentowanie!

sobota, 8 lutego 2014

Prolog

Zanim zacznę wspomnę jeszcze, że dzieje się to tuż po wydarzeniach w Ministerstwie...
+ będę pisać tak jakby Syriusz nie wpadł za zasłonę (będzie występować w najbliższych rozdziałach). (Mówiłam już, że tylko część bloga, będzie na podstawie książki J.K. Rowling)

*******************************************************************************
Harry Potter, piętnastoletni Ślizgon leżał w Św. Mungu z powodu ataku śmierciożercy. Gdy tam trafił jego stan był krytyczny, a jego rodzice wybudzili się z trzynastoletniej śpiączki. Siedzieli przy nim cały czas
- Pięć Cruciatusów... Ten dzieciak przeżył pięć Cruciatusów i Sectumsempre. - mówił zszokowany mago-medyk, po czym odwrócił się do jego rodziców - Dobrze, że się państwo obudziliście... Chłopiec wreszcie będzie miał dla kogo żyć. 14 lat sam... Och budzi się. - szepnął. Chwilę później stali obok łóżka Harry'ego. Stan nastolatka był opłakany, nie dość, że był bardzo poraniony, to jeszcze niedożywiony. Ruda usiadła na najbliższym krześle po czym pochyliła się nad synem i pocałowała go w czoło i właśnie wtedy chłopak odzyskał przytomność.
- Mama? Tata? - spytał nastolatek słabym głosem widząc nad sobą postacie, które znał tylko z fotografii.

- Jestem w niebie? - szepnął.
- Nie kochanie. Żyjesz, a my jesteśmy tutaj z tobą. Już nigdy cię nie zostawimy. - odpowiedziała kobieta.
- Ale jak... profesor Dumbledore mówił, że nie żyjecie. - rzekł Harry, oczy mu się zeszkliły i poczuł jak samotna łza spływa po policzku. - Przez cały czas mnie okłamywał. Jedno mu wybaczyłem, to że nie powiedział mi, że mam ojca chrzestnego, ale to... jak on mógł... - szeptał łamiącym się głosem.
- Nawet nie wiedziałeś... O Boże... - szepnęła ruda po czym przytuliła go, tak jak jeszcze nikt go nie przytulał. Jękną czując nagły ból, a widząc, że jego mama już chce się cofnąć szepnął:
- Tak jest dobrze... -
Trwali tak dobre pół godziny.
- Musimy iść Harry. Przyjdziemy jak tylko będziemy mogli. - pożegnali się i wyszli.
Wybraniec został sam na sam z uzdrowicielem.
- Twoi rodzice jutro zostaną wypisani. - poinformował widząc jego zaniepokojony wzrok. - Co do ciebie... Jeśli będziesz się oszczędzać, możesz wrócić do Hogawrtu. -

CDN...
 
Wiem, zaczęłam trochę koślawo... Ale z czasem będzie lepiej. Więcej na temat rodziców Harry'ego dowiecie się w 1 rozdziale! Komentujcie! (nawet z anonima!)

piątek, 7 lutego 2014

Informacja #1#

Hejka :) Będę pisać opo w narracji 3-oosobowej. Ostrzegam: Opowiadania mogą być niezgodne z kanonem. :) O stworzeniu tego bloga myślałam od przed wczoraj, kiedy wpadł mi dobry pomysł na opo, który nadal siedzi mi w głowie. xd.
Za niedługo pojawi się prolog. (w tym lub przyszłym tygodniu)

Witam :)

Cześć, jestem Gosia ;p
Mam 14 lat. (w tym roku skończę 15 ;o)
Kocham pisać opowiadania FanFiction <3
Proszę o komentowanie najbliższych rozdziałów <nawet z anonima> :)
Mam nadzieję, że uda mi się przetrwać co najmniej rok na tym blogu... (mam ich wiele, ale piszę tylko na 2-4)
Na jednym z blogów mam prawie 14 tys wejść (na innym koncie).
Myślę, że tu będzie chodziać 2 tys. ^^
Życzę miłego piąteczku *-* xd